piątek, 3 sierpnia 2018

Delfinarium. Droga do Havany. Habana Centro.Dzień jedenasty.




Delfinarium czynne jest od 9.00. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to dość sensownie zorganizowane, te „wybiegi” dla delfinów są spore, takie wytyczone w morzu miejsca, przedzielone na parę części, które wieczorem są otwierane i łączone w jeden akwen. Nie mam zbyt dużego doświadczenia z delfinariami, ale te wygląda na bardziej humanitarne od tego w bułgarskiej Varnie.Jeśli dobrze zrozumiałam, przebywa tu osiem delfinów, z czego dwa przyszły na świat tutaj, w delfinarium.






Samo wejście do delfinarium kosztuje 5 CUC a pływanie z tymi sympatycznymi zwierzętami 50 CUC od osoby. Podobną atrakcję orgnizują Kubańczycy dla turystów odpoczywających w Varadero- wycieczka do specjalnych platform umieszczonych na oceanie kosztuje dokładnie trzy razy tyle.
To marzenie Zosi i Zuzi, które udaje się spełnić.Przez 15 minut przebywają w wodzie w różnych częściach delfinarium w towarzystwie delfinów : Trompito, Benny i Triton. My- obserwatorzy możemy spoglądać na ich wyczyny z daleka, z platformy widokowej i nie mamy szansy na robienie zdjęć. Te- post factum- można nabyć za jedyne 40 CUC. Dziewczyny twierdzą, że warto-:)
Samo doświadcznie pływania z delfinami, ich dotyku ( ponoć wcale nie są „śliskie”, ale za to „miękkie i przyjemne w dotyku”) ma pozostać w pamięci Zosi i Zuzi jako „ najwspanialsze wspomnienie z Kuby”.





























Wracamy jeszcze na chwilę do „naszego” hotelu Rancho Luna by się odświeżyć i zjeść lunch w ramach oferty all-inclusive, którą nabyliśmy. Pizza baby i frytki dają radę-:)

Dojazd do Havany zajmuje niecałe 3 godziny, więc w porównaniu do odległości, które do tej pory pokonywaliśmy- bułka z masłem.
Najpierw odszukujemy naszą hawańską casę, której adres podesłał nam Javier. 



Casa Orlaidis
Calle Campanario 361/San Miguel y San Fafael/ Centro Habana






Na miejscu okazuje się, że w sumie nie mamy tam rezerwacji- przemiła Kubanka Orlaidis oczekuje co prawda jakiś gości, ale jutro i ze Szwecji- dla nas nie bardzo jest miejsce. Biorąc pod uwagę porę deszczową i pustki panujące na Kubie nie martwi nas to zupełnie, ale jest coś niezwykle ujmującego w samej Orlaidis, może przez fakt jej doskonałej znajomości angielskiego, tak nietypowy tutaj, że przystajemy na jej propozycję jednego, dużego pokoju (  30 CUC za 4 –osobowy pokój). Prawdę mówiąc nawet nam to pasuje, bo po przeliczeniu całej gotówki, która nam pozostała okazuje się, że w Havanie raczej nie poszalejemy-:)
Niestety w zasadzie nigdzie ( nawet w hotelu Rancho Luna!) nie można było płacić kartą!
Później okaże się, że turystami ze Szwecji, których oczekiwała Orlaidis ze swoimi wysprzątanymi pokojami byliśmy my- kolega kolegi Javiera pomógł zarezerwować to miejsce-:)
Niewątpliwą zaletą tej casy jest jej genialne położenie- stąd nie potrzeba auta by odkryć wszystkie uroki historycznej  Habana Vieja i jednocześnie wtopić się w autentyczny krajobraz Centro Habana.

W  Cubacation wybraliśmy opcję oddania auta w centrum ( Habana Vieja) w biurze wypożyczalni Rex zlokalizowanym w Hotelu Iberostar Parque Central. Biuro znajduje się w budynku na tyłach słynnego hotelu i mamy kłopot, by do niego trafić, ale w końcu udaje się- miły Kubańczyk czeka tylko na nas, pobieżnie oglądając nasze poobijane ( nie przez nas auto) i składa parafkę z sakramentalnym OK: cała kaucja zostanie zwrócona. Maciej obiecał, że jeśli to auto przetrwa naszą karkołomną podróż, to pocałuje je w rurę wydechową- nie dotrzymał słowa-:)

Havana otwiera przed nami drzwi.



Dzielnica, w której zlokalizowana jest nasza casa- Centro Habana- powstała dopiero w XIXw. choć rozsypujące się budynki wyglądają na dużo starsze. Na wąskich uliczkach życie toczy się w dzień i w nocy- o każdej porze jest równie fascynujące.
Czujemy się tu bardzo bezpiecznie i swojsko- znowu pojawia się we mnie myśl, że w poprzednim wcieleniu byłam Kubanką- w żadnym innym kraju nie doświadczyłam wcześniej takiego dziwnego wrażenia.













 
Na tle upadających budynków wyróżnia się odrestaurowana strefa wokół Prado ( Paseo Marti)- piękny bulwar otoczony secesyjnymi willami. To tu znajduje się  mi.in.przepiękny budynek Gran Teatro i słynne Capitolio National- już nie muszę odwiedzać Waszyngtonu-:)

















Koniecznie trzeba pospacerować wzdłuż Maleconu- osławionej, nadbrzeżnej promenady.Gdy zabraknie sił, można machnięciem ręki zatrzymać jedno ze starych pięknych aut- hawańskich taksówek.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz