czwartek, 2 sierpnia 2018

Rancho Luna. Dzień dziesiąty.



Rano wyjeżdżamy z Trinidadu, dzień wcześniej vs. pierwotny plan, zachęceni wspomnieniami Pawła z pływania z delfinami w okolicach Racho Luna ( - Zosia i Zuzia gotowe są w tym celu wstać godzinę wcześniej.
Gdy docieramy do Rancho Luna ( okolice Cienfuegos) okazuje się, że w środy delfinarium jest nieczynne! Miła Pani zaprasza na pływanie z delfinami jutro od 9.00 i dziewczyny nie chcą odpuścić...  W okolicy znajduje się sympatycznie wyglądająca  plaża i sprawiający pierwsze wrażenie ekskluzywnego hotel Luna Faro ( 97 CUC za dwójkę ze śniadaniem, naprawdę dużo, bo lobby hotelu prezentuje się wyjątkowo słabo)
Nasze zdanie podziela miły Pan z recepcji i poleca nam raczej pobliski all- inclusive resort Rancho Luna gdzie za jedyne  92 CUC za -osobowy pokój- mamy w cenie posiłki, drinki, prywatną  plażę z leżakami, katamaran i rowery wodne. Demokratycznie podejmujemy decyzję by zostać tu na noc ( Z&Z – za, ja- przeciw, Maciej- wstrzymuje się od głosu)















W praktyce o godz. 16.30 strażnik plaży krzyczy „ beds is finish”,” zabiera nam leżaki na których leżymy na plaży i gwizdkiem przywołuje rowery wodne. Mój Boże, Kubańczycy wiedzą jak zadbać o turystów i zaoferować to, co mają najlepsze ( słychać sarkazm? Mam nadzieję, że tak bo czyż można wyobrazić sobie inne miejsce na świecie z tak boską plażą, gdzie o 16.30 zamykają na klucz sprzęty wodne i leżaki na klucz???)









Basen a w zasadzie bar przy basenie zamykają o 18.00, Restaurację o 21.00 ale przez 24h na dobę można korzytać z baru  w hoelowym lobby. Jak delikatnie napisać „absolutnie nie polecam”? Mój Boże, poznajemy tu przesympatyczną, starszą parę Polaków mieszkających obecnie w Montrealu, starszy Pan jest utytułowanym profesorem ekonomii i zdaje się, że nieźle wtopili ufając kanadyjskiemu pośrednikowi, który obiecał im „rajskie wakacje”w tym oto hotelu. Mam nadzieję, że rozmowa z nami przekonała ich , by choćby na  jeden dzień odwiedzić boski Trinidad, gdyż zostają w tym miejscu na dwa tygodnie ( brr!)
Można wysilić się na większy obiektywizm, niż ten, który prezentuję i przyznać, że plaża może spełnić minimalne oczekiwania a samo zaplecze pt. basen/pokój nie jest najgorsze, ale jedzenie to dramat- mimo opcji all inclusive- ciężko tu wybrać coś ( z wyjątkiem pizza baby i frytek w barze przy basenie).Drinki a w zasadzie jeden- osławiony Cuba Libre ( czyli rum z kubańską Tu Colą) podawany w plasikowych kubkach-jest naprawdę słaby a jedyne dostępne piwo do Bucanero "z kija.
 Już po fakcie odnajduję recenzję tego hotelu w przewodniku: „  Raczej przeciętne wakacje spędzają w nim turyści nieświadomi istnienia lepszych miejsc. Jeśli komuś zależy na popływaniu w morzu, hotelowa plaża spełni swoje zadanie”.
Nic dodać, nic ująć-:)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz